Aktualności

Liczył, że przechytrzy policjantów. Z siedzenia kierowcy przesiadł się na tylne, bo był pijany

Data publikacji 28.02.2024

Policjanci, którzy przyjechali na miejsce zderzenia hondy z samochodem ciężarowym zastali niecodzienny widok. W samochodzie osobowym nie było kierowcy, za to na bocznym i tylnym siedzeniu znajdowali się kompletnie pijani mężczyzna i kobieta. Oboje twierdzili, że samochodem kierował ich znajomy, ale nie było jasne, jak wydostał się z auta, które od strony kierowcy zostało zakleszczone pod naczepą ciężarówki. Policjanci ustalili, że rzekomy znajomy został wymyślony, a samochodem kierował 34-latek, który przesiadł się na tylną kanapę, bo był pijany. Miał w organizmie 2,5 promila alkoholu.

Kilka dni temu (26.02) tuż po godz. 2 policjanci Ogniwa Patrolowo-Interwencyjnego zostali skierowani przez dyżurnego na miejsce kolizji drogowej. Do zdarzenia doszło na obwodnicy Garwolina na trasie S17 w kierunku Lublina. Policjanci zastali tam zgłaszającego, który oświadczył, że jechał ciężarową scanią z naczepą. Zauważył przed sobą hondę, której kierowca stracił panowanie nad pojazdem. Osobowe auto obróciło się i uderzyło w ciężarówkę.

W hondzie na miejscu kierowcy nikogo nie było, za to na bocznym i tylnym siedzeniu znajdowali się kompletnie pijani mieszkańcy powiatu garwolińskiego - mężczyzna i kobieta. Oboje twierdzili, że samochodem kierował ich znajomy, ale nie potrafili podać jego danych. Nie było też jasne, jak wydostał się z auta, które od strony kierowcy zostało zakleszczone pod naczepą ciężarówki. Policjanci sprawdzili stan trzeźwości 34-latka i 32-latki z hondy. Oboje mieli w organizmie około 2,5 promila alkoholu.

Mężczyzna i kobieta trafili do policyjnego aresztu. W trakcie czynności policjanci ustalili, że rzekomy znajomy został wymyślony, a samochodem kierował 34-latek, który przesiadł się na tylną kanapę, bo był pijany. Mieszkaniec powiatu garwolińskiego usłyszał zarzut. Przyznał się do winy. Stracił prawo jazdy i odpowie teraz przed sądem. Za kierowanie w stanie nietrzeźwości grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.

podkom. Małgorzata Pychner

Powrót na górę strony